Ale od początku.
Jeszcze niedawno byłem stosunkowo bezpieczny – co miesiąc dostawałem przelew za to, co lubiłem robić. Chciałem jednak robić to, co kocham, na swoich zasadach i – jak wiadomo – na niepewnym, ale własnym gruncie. Tak powstała Lama Stage – moja firma zajmująca się obsługą eventów: realizacją wizji i dźwięku, oświetleniem i techniką eventową. Początki, wiadomo: raz pod wozem, raz pod wozem, ale udało się – Lama wychodziła na prostą. Obsługiwałem koncerty, spektakle, wieczory autorskie, debaty i konferencje. Nie muszę chyba dodawać, że dziś… akurat siedzę w domu. Branża eventowa jest tą, która odczuła skutki pandemii jako pierwsza. Jeszcze zanim został ogłoszony zakaz wychodzenia z domów, 100 proc. wydarzeń z obecnością publiczności zostało odwołanych lub przełożonych. Zdaję sobie sprawę, że jako właściciel firmy zajmującej się obsługą eventów, nie mam dziś zbyt wiele do zaoferowania. Sercem realizowanych przeze mnie wydarzeń są przecież ludzie.
Ale nie składam broni, bo Lama musi jeść, dlatego wychodzę do Was z ofertą na miarę czasów, w których przyszło nam (i Lamie) żyć. Na mojej stronie internetowej pojawiły się nowe usługi – streaming i telekonferencje. Lama mówi, że jestem w tym całkiem niezły. I teraz tak: nie chcę być fatalistą, ale jeżeli jeszcze przez jakiś czas pozostanę bez zleceń, to po mojej firmie zostanie tylko smutne wspomnienie, a Lama wróci tam skąd przyszła (Andy, Ameryka Południowa, wygooglujcie).
Dlatego proszę: jeżeli możecie, nie odwołujcie eventów, a przełóżcie je na inny termin. Albo jeszcze lepiej: pozwólcie mi zrealizować Wasz koncert, spotkanie autorskie, wieczór poetycki, czytanie performatywne, debatę, szkolenie, lekcję, wideo na bloga czy wywiad online, właśnie w postaci streamingu, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności.
Apeluję w szczególności do tych, którzy ze względu na profil prowadzonej działalności wciąż mogą pracować: do dziennikarzy, redakcji internetowych i telewizji, teatrów działających w sieci, przedstawicieli kultury i świata biznesu – może znajdzie się u Was praca dla Lamy?
Jeżeli nie jesteście w przerażającej większości, której dochodom – tak jak moim – bliżej do Rowu Mariańskiego niż do Kilimandżaro, a wciąż nie potrzebujecie usług eventowych, zastanówcie się, czy nie możecie wesprzeć innej polskiej firmy. Może od lat marzyliście o porcelanowym imbryczku z Polskiej Fabryki Porcelany Ćmielów? Tak naprawdę wystarczy zamówienie posiłku z lokalnej restauracji albo zakup ubrania z polskiej szwalni. Zróbcie tyle, ile możecie. Inaczej po tym wszystkim obudzimy się w świecie, w którym nie będzie już żadnego polskiego imbryczka. A jeżeli Ty, Czytelniku, tak jak ja, z dnia na dzień zostałeś na lodzie, po prostu udostępnij ten post. Może ktoś z Twoich znajomych zatrudni Lamę?
PS A po wszystkim widzimy się na takim evencie, że Wam buty spadną. I mam nadzieję, że Lama też tam będzie (jej spadnie to, co akurat założy na kopytka). Do zobaczenia!